Logo Sebastiana Urniasz

Wiersze Mojego Autorstwa

Dla Syna

Pamiętam dzień, gdy świat nasz runął,
Gdy odszedł uśmiech, a serce pękło.
Byliśmy razem – ty, ja i mama,
W szczęściu, co nagle zabrała śmierć sama.

Zostałem ojcem, co choć samotny,
Robił, co mógł, byś był pogodny.
Był dla ciebie schronieniem, ostoją,
Choć czasem potykał się swoją drogą.

Przyszły dni ciemne, oskarżeń słowa,
Złe oczy wokół, szept, gniewa mowa.
Ludzie, co patrzą na nas jak wroga,
Sądzą, że miłość to gra nieczysta, nie droga.

W styczniu ostrzeżenie padło, że czeka nas trud,
Że sąd szykuje dla nas kolejny cios i chłód.
Że haczyk znajdą, odbiorą cię siłą.
Nie wierzyłem, że ktoś chce mi zabrać to, co tak się tliło.

Kurator, co miała pomagać, niosła tylko ból,
Czułem jej chłód jak ostrze, jak nóż.
Patrzyła na mnie i widziała wroga,
Zniszczyć – to była jej władza, jej rola.

W końcu – tamta data, wyryta w pamięci,
27 kwietnia – dzień, co w sercu się święci.
Wtedy zabrali cię, synku, odebrali mi wszystko,
Tylko puste ręce, a serce w udręce.

Badania OZSS – rok wcześniej, nadopiekuńczy, lecz dobry,
A dziś ich opinie to cios, bolesny i zimny.
Nie słyszano słów moich, pominęli, co mówiłem
, Jakbym był wrogiem, kimś obcym, kimś złym.

Kurator i placówka, ich słowa najważniejsze,
Ja, choć walczę, jestem tylko ciszą, cichym echem,
I choć sąd nie słyszy ojcowskiej pieśni,
Miłość przetrwa, choć boli i cierpi.

Dziś w placówce smutek twój tkwi,
Lecz wierzę – wrócisz do domu drzwi.
A ja, choć sam, choć rany w sercu noszę,
Dla ciebie walczę, bo cię kocham i proszę:

Byś wrócił do domu, gdzie czeka tata,
Był dzieckiem, nie cieniem bólu, co lata.
Byś miał uśmiech na twarzy, spokój w snach,
Bo choć ciężko, jestem przy tobie w każdych dniach.

Opublikowane: 11 listopada 2024, godzina 12:56

Tęsknota Ojca

Tęsknota ściska serce, jak chłodny, ciężki głaz,
dzień miesza się z nocą, a godziny są długie.
Czuję ich małe dłonie, choć dzieli nas czas,
moje dzieci – córeczka i synek, wciąż w drodze ku górze.

Widzę ją w myślach, jak biega boso po trawie,
cztery lata radości, których nie mogę dotknąć.
I jego – z trzema wiosnami życia – gdyby tylko, choć w zabawie,
pozwolono mi być przy nim, gdy za dnia łzy mrok ściemnia.

Ale ktoś inny im mówi, że tak jest lepiej,
że taty brak to po prostu los, co ich dotyka.
A ja proszę o czas, choć dzień jeden krótszy,
by poczuć, jak miłość od nich mnie dotyka.

W sądach bez echa moje słowa giną,
kurator, opieka, spojrzeń nikt nie unosi.
Mój głos tam gaśnie, jak świeca w kominie,
zgaszony przez prawo, co sprawiedliwości nie wnosi.

I tak trwam, samotny, z twarzą ku cieniom,
w rozpaczy i smutku, bo oni są daleko.
Czekam na dzień, gdy znów ich przytulę,
choć cisza wokoło, choć świat jest tak lekko.

Marzę, że kiedyś przeminie ten czas,
że prawo, jak światło, ujrzy nasze twarze.
Bo tęsknię, i pragnę – i nie mogę już czekać,
by cieszyć się z nimi, choć tylko w tej marze.

Opublikowane: 1 listopada 2024, godzina 12:00

Dzień, który przeżyłem

Zbiórka przy hali, zegar tykał uparcie,
jedenasta czterdzieści pięć – już tuż, już prawie!
Stanąłem z bagażem pełnym ciekawości,
ruszyliśmy, by przeżyć dzień pełen radości.

Lublin nas przywitał, park trampolin czekał,
ja w „Strefie Wysokich Lotów” rzuciłem się w skoki,
wzbijałem się w górę, by łapać oddechy,
na chwilę wolny, bez trosk i bez strachu.

Po harcach, zmęczony, obiad smakował wybornie,
choć sił brakowało, radość ciągnęła mnie dalej.
Wieczorem opera – coś, czego nie znałem,
a jednak w jej blasku nową miłość odnalazłem.

Na scenie „Phantom”, historia, co płynie,
przeszyła mnie mocą – zmieniła coś we mnie.
Choć dawniej sztuka była mi obca,
dziś wiem, że serce na dźwięk jej oddaję.

Wróciłem ok dwudziestej drugiej , lecz myśli wciąż tam,
w dniu, który przeżyłem, co w sercu wciąż mam.
To dzień pełen magii, śmiechu i wzruszeń,
który na zawsze w pamięci zachowam i duszy.

Opublikowane: 27 październik 2024, godzina 19:00

Ciężar Szantażu

Październikowy wieczór, 1-go dnia,
Czas, który miał być spokojem, wrogiem się stał.
Ona, z gniewem w oczach, przy córce wstała,
Środkowy palec uniosła — złość rozlała.

Słowa jak miecze, tnące w powietrzu,
„Idiotą jesteś!” — krzyki wciąż większe.
Ojciec milczy, w duszy ból tłumi,
Przed córką — mała istota, co nic nie rozumie.

„Nie ucz jej nienawiści, nie buduj murów,
Matka nie powinna siać takich bzdur.”
Odpowiedź ciszą zamarła w nim sama,
A ona grozi: „Zapłacisz za to, od dzisiaj to drama!”

„700 złotych na leczenie syna, albo zdradzę,
Wszystkie dokumenty przekażę, organizacja już czeka.”
Ojciec czuje, jak ziemia spod nóg się usuwa,
Serce już nie bije, tylko cicho pulsuje.

Ból w sercu, smutek dziecka,
A matka śmieje się z ojca, jakby nigdy nie przestała.
Następny dzień, 2 października,
Szpitalna sala, gdzie życie się tli.

Pierwsze objawy padaczki, bólu wiele,
I myśl — „Nie tego chciałem, nie to dla mnie celem.”
Miał być spokój, lecz znów krytyka,
Przed ludźmi, przed dziećmi — ciągła taktyka.

Ojciec upada, dusza krzyczy w milczeniu,
Bo zamiast wsparcia, czeka go cierpienie.
Zgłasza do instytucji to, co czuje,
Szantaż emocjonalny, co serce dławi.

Lecz policja śmiechem go przywitała,
„Zgłoś, lecz to się zamknie, zostanie w aktach.”
Czy jest sens, zastanawia się w sercu,
Czy warto walczyć, gdy inni patrzą przez uśmiech na ręku?

A on — ojciec, schowany w cieniu bólu,
Nie wie, czy siłę znajdzie, by przełamać tę falę.
Matka niszczy go słowem, cieniem grozi,
A inni się śmieją, to go tylko mrozi.

Instytucja pisze, Niebieska Karta,
Ale to tylko papier, gdy dusza jest martwa.
Czeka, walczy, wciąż nie wie, co dalej,
Czy zgłosić przestępstwo, czy schować żal w szale?

Ojciec, który walczy z cieniem matki,
Zastanawia się, czy przetrwa jeszcze jeden atak tej walki.
Wiedząc, że prawo nie stoi za nim wcale,
Bo bardziej liczy się zdanie matki w sądzie i na komendzie stale.

Wahania ojca są słuszne, serce w bólu krwawi,
Sądy i policja — stronnicze, ojciec się zastanawia, co dalej.
Czy znajdzie sprawiedliwość w tym mrocznym chaosie,
Gdy matka nadal śmieje się, a ojciec w strachu tonie.

Opublikowane: 15 październik 2024, godzina 20:00

Krzyk Ojców: Walka o Miłość i Sprawiedliwość

Pod Rotundą ojców tłum się zebrał,
Dnia 27 września 2024 roku, w bólu i gniewie,
Marsz ruszał ulicami Warszawy,
By przerwać milczenie, o więzi z dziećmi.

"Dziecko ma prawo do madki i taty!"
Krzyk ten wibruje wzdłuż Marszałkowskiej,
Kroki ciężkie, pełne rozpaczy,
Gdy sądy z nienawiści do ojca czynią wyroki.

"Dobro dziecka to tata i mama!"
Świętokrzyską idzie marsz ojców,
Głosy ich wzywają prawdy,
Bo alienacja więzi rodzinny spokój.

"Stop alienacji rodzicielskiej!"
Nowy Świat niesie słowa jak pożar,
Alienacja to przemoc, to rany na duszy,
A madki i sądy wciąż zamykają oczy.

Przed Ministerstwem stanęli w nadziei,
Nasza delegacja do środka wchodzi,
Pani minister się z nimi spotkała,
Lecz do ojców, na zewnątrz, wyjść nie chciała.

Czyżby bała się tego tłumu?
Pokojowy marsz, choć pełen bólu,
Przeraził może, bo ojców było wielu,
A ich gniew był głęboki jak tęsknota w sercu.

Zamiast niej wyszła pani Dorota,
Co słowa rzucała lekkie,
Jakby obietnice mogły zmazać cierpienie,
Lecz my wiedzieliśmy – to tylko kłamstwo, tylko zwłoka.

"Alienacja to przemoc, stop przemocy wobec dzieci!"
Krzyki te wciąż brzmiały przed budynkiem,
Lecz system był głuchy, a drzwi zamknięte,
Rozpaczy ojców nikt nie chciał przyjąć.

"Nie zaprzestaniemy!" – krzyknął lider,
"Nasze dzieci mają prawo do taty!
To nie jest walka o dumę i władzę,
To krzyk rozpaczy, o miłość, o prawa!"

Marsz się skończył, lecz ból wciąż w sercach,
Ojcowie wrócą, gdy znów przyjdzie pora,
Bo dyskryminacja wciąż niszczy rodziny,
A tęsknota za dziećmi ich serca kaleczy.

Opublikowane: 30 września 2024, godzina 20:00

Wołanie o Sprawiedliwość: Protest Rodziców

W sercu Warszawy,
Zbiórka przy Rotundzie, 11:30 tam!
Rodzice w smutku, w walcą o prawa,
Alienacja rodzicielska – to nasza sprawa.

Stop alienacji, dość łamaniu więzi,
Dziecko to nie broń, co w walkach się mieni!
Sądy rodzinne, czas się obudzić,
Więź z dzieckiem niszczycie – kto to zrozumie?

Nie pierz brudów w głowie dziecka,
Alienacja rodzicielska – to przemoc wielka.
Ojców, matek nie dzielcie już więcej,
Niech miłość rodzicielska tętni w każdym sercu!

27.września, protest nasz wielki,
Zbiórka obok Rotundy – przyjdźmy wszyscy, silni!
Niech echo niesie się przez Sejmowe mury,
By sądy usłyszały nasze serca w bólu.

Opublikowane: 20 września 2024, godzina 19:05

W Zatraceniu Miłości

W kręgu dusznych nocy, szukał w świetle dnia,
Miłości, co nie zgaśnie, co serce rozgrzeje.
Lecz jego kroki prowadziły go w błędny kierunek,
W ramiona kobiet, które wciąż tylko raniły.

Publiczne upokorzenia, każdy cios jak sztylet,
Ból w jego sercu, jak ostrze w ciemności.
Załamania w tłumie, łzy skrywane w cieniu,
Smutek w oczach, niepewność w każdym spojrzeniu.

Nie rozumiał, dlaczego zawsze napotykał zdradę,
Dlaczego jego serce nie znalazło upragnionego azylu.
W każdej miłości dostrzegał tylko kłamstwo i pozór,
A nadzieja na prawdziwą – wciąż uciekała z każdym dniem.

Marzył o tej jednej, co dostrzega nie tylko skarb,
Ale duszę, co w bólu i chwałę się miesza.
Kobieta, co pokocha za wszystko, co jest,
Nie za to, co ma – nie za złoto, ni sławę.

Ale w jego sercu, głęboko w beznadziei,
Wciąż tkwiło pragnienie, by odnaleźć tę jedyną.
Tę, która dostrzega ból i łzy ukryte w mroku,
I wreszcie da mu to, czego szukał – miłość w całym jej wymiarze.

Opublikowane: 20 września 2024, godzina 19:00

Zaburzona Równowaga

Strona jak ogród, pełen słów kwitnienia,
Twórczość płynęła jak rzeka bez cienia.
Lecz nagle wichura – wiatr nieznany, dziki,
Przyszli nieproszeni, hakerzy złowieszczy.

Zabrali mi ciszę, zabrali spokojne chwile,
Jakby wiersze stały się ich niewinne ofiary.
Czas stracony, nerwy spętane w sieci,
Każde słowo na stronie teraz w cieniu leci.

Nieudolne próby, by złamać mą sztukę,
Ich ręce chwiejne w chaotycznym skoku.
Bezsilność czuję, lecz nie poddam się jeszcze,
Równowaga wróci, choćby w ostatnim wierszu.

Znamy ich tropy, wiatr śladów nie zmaże,
Spotkamy się wkrótce, bez fałszywej twarzy.
Strona znów powstanie, jak feniks z popiołu,
A słowa powrócą, pełne blasku – na nowo.

Opublikowane: 18 września 2024, godzina 18:30

Zakazana Miłość

Szary człowiek, w tłumie znikający,
Zakochał się w kobiecie, o dwie dekady starszej, dojrzalszej,
Ona – urzędniczka, pełna powagi i godności,
On – zwykły człowiek, zagubiony w jej spojrzeniu, jak we mgle codzienności.

Każdego dnia, w urzędzie, gdzieś na korytarzu,
Spotykali się w formalnym dystansie, bez uśmiechu, w masce chłodu.
Ale jego serce biło mocniej, przyciągał go jej urok,
Był zakochany, choć wiedział, że los szydzi z niego, jak z przypadkowego gościa w jej progu.

Ona miała już kogoś, partnera swojego wieku,
Choć bez ślubu, żyli razem, tak po prostu, w swym cichym azylu.
On marzył o niej, nocami snuł fantazje o wspólnym byciu,
Choć wiedział, że jej serce już zajęte, w innym tkwiło ukryciu.

W końcu zebrał odwagę, by wyznać swe uczucia,
W nadziei, że może los się uśmiechnie, że dostrzeże w nim coś więcej.
Lecz ona, z uśmiechem delikatnym, pełnym współczucia,
Powiedziała mu cicho, że mogłaby być jego matką, choć dziękuje za wszystkie słowa ośmielające.

"Dziękuję ci za komplementy, lecz to wszystko między nami
To tylko chwilowe spotkania, gdzie na 'pan' i 'pani' wciąż gramy."
Szary człowiek zamilkł, rozczarowany i smutny,
Ale nadal myśli o niej czasami, tęskni za bliskością, której już nie doświadczył – choć był taki kruchy.

Wiedział, że szanse są nikłe, prawie żadne,
Lecz nadzieja, choć ledwo tląca się, wciąż go nie opuszczała.
Marzył, że może kiedyś ich drogi się przetną,
Choć los im nie sprzyjał, a miłość ta, była jak ciepły sen w chłodnym świecie, bez prawa istnienia.

Opublikowane: 16 września 2024, godzina 01:18

Rok w Instytucji

Od poniedziałku do piątku chodzę wciąż tam,
W instytucji, gdzie wielu ludzi już znam.
Jednak nie z każdym nawiązuję nić,
Jedna kobieta sprawiła, że nie mogłem przestać o niej śnić.

Była w niej magia, coś, co przyciągało mnie mocno,
Zakochałem się, choć serce mówiło: "ostrożnie, bo to za mocno."
Jej urok mnie oczarował, chwile były wyjątkowe,
Ale wszystko się zmieniło, uczucia stały się obojętne, gotowe do odnowy.

Mimo to, czasami o niej myślę, brak bliskości gdzieś tkwi,
Może za późno, może los inny cel mi wyznaczył i zniknął dni.
Wszystko już za nami, choć wspomnienia trwają,
Lecz serce wie, że nie wrócą chwile, które nam uciekają.

W instytucji uczę się nadal, nowych umiejętności nabywam,
Z każdym dniem coś zyskuję, choć mądrym nigdy siebie nie nazywam.
Już prawie rok tam jestem, codziennie coś nowego,
Mam nadzieję, że nasza wspólna praca przyniesie coś dobrego.

Opublikowane: 15 września 2024, godzina 17:30

Deszczowy Dzień

Pada deszcz, siedzę w domu,
Myśli krążą, jak napisać wiersz.
Deszcz bębni w szyby, szum monotony,
Nagle zgasło światło, cisza trwa bez tchu.

Do północy nadal pada deszcz,
Ciemność znów mnie otacza,
Co robić w domu, gdy z nieba leje,
Deszcz nie przestaje, nocą nadal pada.

Mokra ziemia, świat zatonął w szarości,
W mojej głowie pytania, niepewność w sercu.
Myślę o moich dzieciach, gdzie są teraz,
Ciekawe, co myślą, gdy deszcz nie przestaje.

Opublikowane: 14 września 2024, godzina 00:00

Stronniczość Sądowa

Sąd rodzinny milczy, gdy mówię o sprawie,
Dowody w moich rękach, a on je zostawia.
Proszę o sprawdzenie, wnioski me są jasne,
Lecz sąd tylko milczy, ignoruje własne.

Kiedy ona składa, gdy tylko poprosi,
Sąd bierze, nie pyta, każde słowo znosi.
Dla niej nie ma pytań, dla niej nie ma bram,
Dla mnie za to cisza, choć mam dziecka plan.

Reforma niby działa, lecz nie dla mężczyzn,
Dla ojców nie ma miejsca, ich głos gdzieś w ciemni.
Ojciec chce być blisko, dziecko kochać chce,
Ale sąd widzi tylko, co "madka" niesie.

Dziecko potrzebuje, nie tylko jej rąk,
Ojciec też ma miejsce, chce być w jego snach.
Ale w sądzie cisza, prawo obce jest,
Gdy sprawiedliwość woła, sąd odwraca gest.

Opublikowane: 13 września 2024, godzina 02:58

Tęsknota za dziećmi

Była miłość, jasna, czysta jak świt,
2018 rok zmienił wszystko w cień i krzyk.
Straciłem żonę, pozostał mi syn,
Wychowywałem go, życie miało sens i rytm.

Lecz przyszły instytucje, odebrały mi syna,
I choć walczyłem, to los się nie zmienia.
Potem znów zakochałem, dwójkę dzieci mam,
Ale ich też nie widzę, tęsknota mi w snach.

Byłem ojcem, kochałem, walczyłem o każdy dzień,
Teraz zostałem sam, z tęsknotą, jak cień.
Chcę być blisko, widzieć, jak rosną moje dzieci,
Lecz świat się oddala, gdy miłość gdzieś leci.

Opublikowane: 12 września 2024, godzina 05:08

Moja historia

Z młodości pamiętam, jak matka się trudziła,
Zwariowany byłem, kłopotów nie ubywało chwila w chwili.
Spotkania z dziewczynami, zabawa, śmiech bez końca,
A jedna z nich powiedziała: „Kiedyś ktoś cię zwodzić będzie bez końca.”

Minęły lata, poznałem żonę, w niej miłość znalazłem,
Szczęśliwy byłem, gdy syna w ramionach trzymałem.
W 2012 przyszedł na świat, nasz skarb, nasz cud,
Lecz w 2018 roku los wziął ją zbyt szybko – nagle, bez trudu.

Zakochałem się znów, myślałem, że to jest to,
Szczęśliwy byłem, lecz życie rzuciło nas w chaos, w noc.
Chciałem, by była matką dla mojego syna,
Ale gdy córkę porzuciła, miłość się rozmyła jak mgła o świcie.

W 2020 roku nasz związek runął, serce znów bolało,
Choć walczyliśmy o miłość, czas nas nie oszczędzał mało.
Była separacja, a ona z innymi w ukryciu,
Chociaż syn urodził się w 2021, miłość przepadła w mroku i w milczeniu.

Teraz walczę, by moje dzieci wiedziały,
Że tata ich kocha, chociaż świat się oddalił.
To walka o miłość, o ojcowskie serce,
Choć sił mi brakuje, nie poddam się nigdy.

Opublikowane: 11 września 2024, godzina 10:58
Przewiń do góry